piątek, 8 lutego 2013

PODSUMOWANIE
Poprzez śpiew do wzrastającego owsa symbolicznie wyrażasz tęsknotę za tym swoim prawdziwym w tobie, za twoim, naszym - ludzi, oddzieleniem od natury.
Sztucznie stwarzasz w galerii pole (gdy wokół ciebie same bloki i smutni ludzie w nich mieszkający, szczególnie zimą). Na nim chcesz "wykrzyczeć" poprzez pieśni to, co w tobie siedzi, co widzisz wokół, co przeżywasz.  Na ten moment nie potrafisz inaczej tego opisać i na ten moment najlepiej to ciebie odzwierciedla.
Doświadczenie  oczyszczające, podobne do modlitwy trochę.
Dziwność istnienia, uczucie metafizycznego niepokoju, zdziwienie, że żyjemy tu, teraz i w tej chwili, w takiej a nie innej formie, że egzystujemy pośród innych ludzi, ale jednak osobno. I to jest najbardziej smutne, że mimo wszystko osobno. Próbujesz więc i tę emocję wyśpiewać, ale nie tylko tę.
Na początku po prostu śpiewasz, patrząc na ziemię z ziarnami. Obserwujesz zmiany. Bardzo powolne zmiany, niezauważalne, bo dziejące się na przestrzeni czasu. Przyrównujesz wzrost roślin do swojego wzrostu.
Wiem, że gdybym mieszkała koło pola chodziłabym na nie codziennie, by głosem mu opowiadać.
Ale nie mieszkam. W bloku za głośno zachowywać się nie mogę, pozostaje rower, hałaśliwa ulica, a do lasu mam daleko, by móc codziennie bywać. Kreuję zatem pole. Każdy może przyjść, pośpiewać albo po prostu usiąść, popatrzeć, posłuchać, zamyślić się (w trzecim tygodniu wystawy, gdy odważyłam się otworzyć drzwi galerii na ulicę, najczęściej zatrzymywały się dzieci i starsi ludzie).
Nic na to nie poradzę, że tak to siedzi we mnie - ten śpiew "otwartym", surowym głosem.
Jak go odkryłam to od razu pokochałam i poczułam, i wiedziałam, że to jest to moje własne, że też tak chcę i będę śpiewać. I wiedziałam, że to jest "czyste", bezbronne i silne jednocześnie, w swojej szczerości właśnie.
Nie stajesz się dobrym tylko dzięki swoim staraniom lecz dzięki poszukiwaniu dobra, które już  tkwi w tobie, tak jak w ziarnach.
Nasycasz oczy soczystością zieleni, której  przybywa.
Codziennym wizytom w galerii podporządkowujesz rytm dnia.
Z czasem uświadamiasz sobie, że nie idziesz do galerii, a  na pole - pieśni kurpiowskie, leśne np. musiały być wyśpiewywane w przyrodzie, tam powstawały, tam były odtwarzane.
A gdy już jest po wszystkim to tęsknisz, tym razem jednak za tą regularnością, rytuałem śpiewu, za spotkaniem- z sobą, z zielenią, z drugim.

***
Galeria to nie tylko miejsce gdzie można oglądać obrazy, rzeźby, filmy, instalacje, to przede wszystkim miejsce refleksji.
Globalne kryzysy: ekonomiczny,  ekologiczny i w jakimś sensie połączony z tym kryzys świadomości i sensu (wyjałowienie duchowe) to skutek naszego braku szacunku do nas samych i do przyrody. One to stworzyły we mnie potrzebę poszukiwania nowej wersji duchowego podejścia do Natury ... albo powrotu do niej. Wydaje mi się, że żyjemy w momencie przełomowym, w którym ponownie powinniśmy sformułować to kim jesteśmy.  Rozszerzmy swoją tożsamość, by całą ludzkość postrzegać jako naszych braci w pobycie na Ziemi, inne stworzenia jako część naszej ewolucyjnej rodziny, a biosferę jako nasz wspólny dom. 
Każdy z nas ma  tylko jedno życie.
Każdym gestem, słowem, czynem wpływam na moje otoczenie.
Wszystko jest ze sobą powiązane.

***
Dziękuję jeszcze raz tym wszystkim, którzy  mnie wspierali w tym projekcie.
Dziękuję  gościom galerii i ochotnikom śpiewu, autorom wpisów i  rysunków w kalendarzu, dziewczynom z Miejskiego Darcia Pierza za pomoc przy pielęgnacji i plonach, Monice Mamińskiej, że mi kiedyś pokazała jak to z tym głosem się robi, profesorowi Piotrowi Stachlewskiemu za deski do poletka i doniczki do zbiorów, Andrzejowi Grzelakowi za relacje zdjęciowe, Pani Krystynie za wiarę we mnie i dodawanie odwagi, Oldze za ogólną pomoc, Maćkowi za projekty plakatów,  Panu Tadeuszowi i Panu Sławkowi za transport ziemi do Poleskiego, Grzesiowi, że ma tyle królików i Oli, że mi o nich powiedziała i ...

***
Króliczki jedzące plony.  To była dla nich bardzo "rozemocjonowana" uczta.
Aby uniknąć jakiejś choroby zwierzątek podaje się im nie wszystko na raz, a w porcjach.


środa, 6 lutego 2013

odnajdywanie takich perełek jak ten cytat naprawdę dodaje odwagi  :-)

"Są takie rzeczy, które męczą, które przychodzą do głowy tylko w niektórych ciemnych godzinach nocy, a których w biały dzień powiedzieć się nawet nie śmie. (...). Ten "dorosły" już krytycyzm, który nie pozwala na przeprowadzenie wielu rzeczy po prostu ze strachu, że nie będą dobre, dość godne itd. Tak samo, aby stworzyć coś w sztuce, trzeba mieć odwagę dziecka, bo i tam nic nie jest na pewno dobre, trzeba tylko odważyć się przeprowadzić to - nawet najniemożliwsze, najbardziej niedorzeczne, co powstaje w umyśle i sercu. Tylko nie patrzeć na to co "inni powiedzą", "jak to będzie wyglądać" itd., tylko konsekwentnie mówić prawdę, bez zaślepienia szukać tego, co doprawdy hoduje się w swym sercu." - Alina Szapocznikow w liście z 2/3 października 1949r. do Ryszarda Stanisławskiego [w:] "Kroją mi się piękne sprawy. Listy Aliny Szapocznikow i Ryszarda Stanisławskiego 1948-1971"; s. 101

wtorek, 5 lutego 2013

Na razie wrzucę tylko zdjęcia autorstwa Andrzeja Grzelaka
padam na twarz, energetycznie nie mam siły, napiszę coś jutro.
DZIĘKUJĘ gościom za obecność
DZIĘKUJĘ
Agata Butwiłowska
Kinga Karp
Nina Stolecka
Kasia Korczyk
Kasia Gronkiewicz
Ania Przybyt
za pomoc przy rozdawaniu plonów
... owies nierozdany, który został w galerii nie zmarnuje się, zjedzą go króliki,
ziemia trafi na teren wokół Poleskiego Ośrodka Sztuki

fot. Andrzej Grzelak






























poniedziałek, 4 lutego 2013

Jutro "plony". Jakoś smutno mi dziś w galerii się zrobiło. Dużo improwizowałam, do tekstów starych, tradycyjnych stwarzałam własną melodię, czasem nie było słów, tylko dźwięk.
Myślę, że ta cała akcja mnie zmieniła.
Wszystko z potrzeby ocalenia  duchowej mocy natury, by posiać ziarno niepewności w tym "pewnym" świecie.
Przypomniało mi się, że jak śpiewałam kiedyś w Hiszpanii to kolega powiedział, że ten śpiew ma w sobie coś ze śpiewu Indian, Afryki. To oczywiste, on pochodzi z natury. To jest przyczyna podobieństwa. Żyjemy na tej samej ziemi.


projekt plakatu Maciej Bohdanowicz



piątek, 1 lutego 2013

Dziś też otworzyłam drzwi galerii. Mam wrażenie, że potrzeba ośmielić Łodzian. Otwarte drzwi i dźwięk  zapraszają, by wejść do środka. Jeszcze nie wszyscy wiedzą, że na Piotrkowskiej mieści się teraz nowa siedziba Galerii Manhattan. Zdjęcia z drabiny robił "szalony" Andrzej Grzelak :-)  czyli cały czas coś nowego. 

To jest  fascynujące móc obserwować wzrost rośliny, od ziarna, kiełeczków do całkiem już sporej trawy. Wzrost, rzecz oczywista, ale  w swej naturalności zupełnie niezwykła, tym bardziej, że wierzysz, że przyczyniasz się do tego wzrostu, bo podlewasz, bo śpiewasz, bo zapraszasz inne osoby do współuczestnictwa w pielęgnacji. Kontemplacja "cudu", dbałość o każde źdźbło wynikająca z tęsknoty, z silnej potrzeby zespolenia z naturą. Myślę, że zrozumienie roślinnego trybu życia może być pomocne w naszym sposobie myślenia o nas samych.
Z każdym dniem czuję się przy owsie coraz bardziej swobodnie. Pieśni jakie śpiewam są z ziemi i sposób ich śpiewania też jest taki; bardzo naturalne, szczere i w tej szczerości silne i bezbronne jednocześnie.
... związek fizyczny i duchowy człowieka z przyrodą jest ogromny.








BABA ZAPRASZA



uwielbiam ten kalendarz, po prostu UWIELBIAM !

czwartek, 31 stycznia 2013

Dzień pełen emocji.
Nie byłam sama przy poletku. Na 14.30, a nawet wcześniej trochę, przyszła też Agata Butwiłowska.
Śpiew w grupie ma sam w sobie więcej radości, z tego względu chociażby,
że nie śpiewa się w pojedynkę, tworzy wspólnotę. Dużo gości dziś też do nas zawitało.
Gdy Kinga Karp dołączyła do naszej śpiewającej dwójki  to już w ogóle "popłynęłyśmy". Takie te pieśni są,  pozwalają na ekspresję siebie. Można krzyknąć i się wyżyć, można schować w słowach kiedyś przez kogoś wyśpiewanych swoją historię, swoją radość, smutek, tęsknotę.
Ponieważ stłumione dźwięki słychać było na ulicy, ludzie z ciekawości, tak jak w poprzednich dniach, zaglądali przez szklane drzwi, ale bali się wejść do środka.    
Nie wiem skąd ten nieuzasadniony strach.
Założyłyśmy więc kurtki i śpiewałyśmy przy drzwiach otwartych. A niech głosy się niosą po Pietrynie, a co!
To pomogło przełamać obawę przed wejściem do galerii.
Pojawiły się min. dzieci, zostawiając piękne rysunki na kalendarzu, pojawiła się Pani Marzena, która jak się później okazało pochodzi z Łemkowszczyzny. Osoby zatrzymywały się albo na ulicy, albo przysiadywały na chwilę w środku.
Zjawił się też Pan, który zaczął płakać! Stał i płakał. Poruszyło to każdą z nas. Nogi miałam jak z waty.
Atmosfera zmieniła się diametralnie.
Pieśni radości stały się pieśniami smutku. To było "coś" na kształt płaczu nad poletkiem z owsem.
Płaczu nad czymś co zaraz możemy utracić.


z Agatą to można poszaleć, też lubi jak ja, śpiewać wysoko





a później przyszła Kinga Karp i śpiewałyśmy we trójkę






i moja siostra Ewa też odwiedziła, przyjechała ze Skierniewic ! :-)